Z pomocy organizacji pozarządowych, w tym i z jeleniogórskiego TKOPD, korzysta wiele kobiet. A mogłoby jeszcze więcej. Ale te sprawy dzieją się w czterech ścianach – nie wychodzą na zewnątrz, często do tragicznego finału – zamordowania przez sprawcę przemocy. W Polsce tylko co szósta wszczęta sprawa o znęcanie trafia do sądu. Połowa z nich jest w sądzie umarzana. 80-90% to wyroki w zawieszeniu. Wskazuje to m.in. i na olbrzymią tolerancję dla przemocy w rodzinie.
Co mogłoby poprawić tę sytuację? Kodeks karny przewiduje karę przynajmniej miesiąca więzienia dla oprawcy znęcającego się nad członkami rodziny. Więc gdyby częściej dawać chociaż miesiąc bezwzględnego więzienia zamiast „zawiasów”, to sprawca przemocy odczułby karę. Zawieszenia – niestety, nie czuje. Ma tylko powstrzymać się od przemocy, ale tego nie robi. Bo wie, że przemoc w Polsce bardzo trudno udowodnić, zwłaszcza gdy otoczenie milczy A zwykle milczy. Od lat nie widać żeby coś się zmieniło na lepsze. Konwencja antyprzemocowa nie poprawiła sytuacji – nie zdążyła. Przygotowania do jej wdrożenia wymusiły jedynie zmianę, iż gwałt jest ścigany z urzędu, a rząd wyszedł z propozycją zaostrzenia kar za to przestępstwo. Dostrzeżono też przemoc ekonomiczną jako element znęcania – niealimentacja jest teraz przemocą ekonomiczną. Ale to wciąż za mało.
Powtarzają się ciągle te same historie o kobietach, które przychodzą zakrwawione albo od razu po gwałcie i czują potworny strach, że w końcu zgina z rąk oprawców. Tylko w Zielonej Górze i okolicy w tym roku była czarna seria podobnych do siebie morderstw – zginęły cztery kobiety. Przydarzyło się to też mieszkańcom Płotów. Cała wieś przerobiła tę traumę. Mieli morderstwo, mają wyrzuty sumienia. Czego ta historia powinna uczyć? Że jeśli widzimy przemoc, jeśli widzimy siniaki, to musimy się wtrącić. Ale my nie lubimy się wtrącać – słyszy się często. A to nie prawda! Uwielbiamy! Wtrącamy się w to, co ludzie robią pod kołdrą, ścigamy gejów, lesbijki, wtrącamy się ludziom w antykoncepcję, w sumienie, w przerywanie ciąży, w in vitro, tylko nie w przemoc domową.
Kiedyś do naszego Komitetu małżeństwo z dzieckiem siłą przyprowadziło sąsiadkę. Pobił ją mąż. Mówili za nią, bowiem sama nie była w stanie. Skierowaliśmy ich na policje. Poszli z nią. Też na prokuraturę. Złożyli zeznania. Właśnie tak trzeba robić – obecność drugiej osoby, rzeczywiste wsparcie, to jest najważniejsze. Bo jak kobieta sama idzie na policję i mówi, że mąż ją pobił, albo że bije ją od 20 lat, to policja niewiele robi. Żeby wszcząć postępowanie, musi mieć dowód. Dlatego tak bardzo potrzebni są świadkowie i bieżące wykonywanie „dokumentacji”. A co, jeśli ofiara nie pójdzie na policję? Sami to zgłośmy. Jest przecież zapis o ściganiu z urzędu.
A ofiara? Jeśli już złoży doniesienie, niech prosi o zakaz zbliżania się albo nakaz opuszczenia lokalu mieszkalnego dla oprawcy. Wtedy jest w miarę bezpieczna. Ma czas, żeby ogarnąć sprawę, poszukać pomocy psychologicznej i prawnej wyjścia z sytuacji. Potrzebna też jest edukacja dla sąsiadów – informacja o sposobie reagowania w sytuacjach powtarzającej się przemocy. Niestety, z zapewnieniem pomocy materialnej jest coraz trudniej, gdyż obecne ministerstwo sprawiedliwości nie daje już pieniędzy. Poprzednio w konkursach z Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej zawsze coś do odpowiednich organizacji skapnęło, podobnie w konkursów na prowadzenie ośrodków pomocy dla ofiar przestępstw i pomocy dla osób pokrzywdzonych przestępstwem – pieniądze były przekazywane na pomoc prawną, psychologiczną, psychoterapeutyczną i materialną. Dziś odmowę finansowania ministerstwo tłumaczy tym, że pomaganie tylko kobietom to ograniczenie oferty. A przecież nie ma czegoś takiego ofertach, nie ma w statutach tego typu organizacji, ani w dotychczasowej praktyce. Pozostaje wolontariat – pomoc prawna, psychologiczna i w mniejszym zakresie psychoterapeutycznie. A jak w końcu kolejna kobieta oberwie, jak kolejny mąż zabije żonę, to czy jakikolwiek decydent poniesie z tego tytułu odpowiedzialność, karną lub polityczną? Nie! Raczej nie poniesie żadnej.
Dużo mówimy o szacunku do życia, ale głównie na etapie komórkowym. Nie mówimy o szacunku do życia dla osób, które są bite i potrzebują pomocy. Co z tym robi dziś nasze państwo? Broni oprawców. Przemoc stała się pozytywnym modelem. I na tolerancji wobec przemocy zbija się dziś kapitał polityczny. Im dłużej tę falę tolerujemy, tym trudniej ją zatrzymać. Lata temu od znanego lokalnie polityka usłyszałem, że po co się zajmować przemocą, przecież na tym się pieniędzy nie zrobi. Inny polityk proszony o wsparcie, tako rzekł: Ale po co? Przecież bite kobiety nie chodzą na wybory. Tak, bicie nie jest ani medialne, ani nie da się na tym zarobi. Biznesmeni najchętniej fotografują się z dziećmi, z przyrodą, zwierzętami. Fotografii z bitymi kobietami nie da się politycznie sprzedać. Ale trzeba mieć nadzieję, że wreszcie zostanie przełamane to tabu; że wielki biznes wreszcie zacznie wspierać organizacje przeciwdziałające przemocy w rodzinie (domowej) i zajmujące się osobami maltretowanymi i maltretującymi – ich terapią. Może to biznesmeni im pomogą, skoro nie czyni tego rząd?
A pomoc ta jest potrzebna i niezbędna, bowiem masę ludzi można uratować. Kilka lat temu do naszego Komitetu przyszła kobieta pobita przez męża, pokrwawiona, bez zębów. Niedawno dostrzegłem ja na Facebooku, w nowej fryzurze, z nowymi zębami, z nowym nazwiskiem – wyszła drugi raz za mąż. Wtedy podpowiedzieliśmy jej co może zrobić, a Ona, dzięki swojej wielkiej sile, z totalnego dna wyszła na prostą. Zaczęła nowe życie. Warto pomagać i wspierać pomagających! Zachęcamy!!