Przed 2007 r. nikt nie pytał kobiety, która poroniła, co z płodem. Traktowano go jak odpad medyczny. Ale zmieniono prawo – umożliwiono pogrzeb… dziecka martwo urodzonego, bez względu na czas trwania ciąży, wagę czy rozmiar płodu. Płodami, których rodzice nie chcą grzebać, zajmują się samorządy – wystarczy stosowna uchwała radnych.
Na dziecko martwo urodzone przysługuje zasiłek pogrzebowy i 56-dniowy urlop macierzyński po stracie dziecka. W ocenie ZUS ten zasiłek – 4 tys. zł, przysługuje płodom, które przetrwały w matce 16 tygodni, bowiem wtedy zaczynają się wykształcać narządy płciowe i lekarz jest w stanie określić płeć. A ma to fundamentalne znaczenie, gdyż bez stwierdzenia, czy martwo urodzone jest chłopcem, czy dziewczynką, Urząd Stanu Cywilnego nie wystawi aktu zgonu, zaś jego brak to odcięcie od zasiłku i urlopu.
Zdarzyło się, że rodzice ustalili płeć dziecka nie organoleptycznie, ale dopiero dzięki badaniom prenatalnym. Ale ZUS stał na stanowisku, że wydatek poniesiony na badania genetyczne nie jest koniecznym kosztem poniesionym w związku z wyprawieniem pogrzebu w rozumieniu przepisów ustawy o rentach i emeryturach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych i odmówił wypłaty świadczenia. Sprawa trafiła do sądu. Zgodnie z jego wyrokiem: należy się zasiłek pogrzebowy, bo jest akt zgonu „dziecka” – ZUS jest zobowiązany zwrócić koszty badań genetycznych gdyż jest to niezbędny koszt wyprawienia pogrzebu.
Badania płci płodu po poronieniu to wydatek stosunkowo nieduży – rzędu 400 – 450 zł, ale pociąga za sobą: zwrot tego wydatku, wypłatę zasiłku pogrzebowego i długi urlop macierzyński.
Przyjrzyjmy się sprawie bliżej. Oto plemnik penetrujący dojrzałe jajeczko ma statystycznie większą szansę na porażkę niż sukces. Jeśli przyjąć, że połączenie komórek płciowych mamy i taty oznacza ciążę i dzidziusia, a tak zapisano w projekcie tzw. ustawy antyaborcyjnej, która jest już w Sejmie, to rok w rok mamy w Polsce dużo więcej poronień niż dzieci narodzonych, bowiem większość zapłodnionych jajeczek umiera w ciągu pierwszych czterech dób i osierocone matki nawet nie zdają sobie sprawy ze straty.
Najwyżej połowa zarodków, w których pierwsze podziały komórkowe odbyły się sprawnie, potrafi zagnieździć się w macicy – co drugi, czy nawet 2 na 3 zarodki obumiera na tym etapie. Również i w tym wypadku matki nie pogrążają się w żałobie, ale wraz z rozwojem medycyny to się może zmienić.
Naukowcy sugerują, aby o ciąży mówić od momentu zagnieżdżenia zarodka w macicy, czyli w 6. dobie po zapłodnieniu. Najłatwiejszym sposobem stwierdzenia ciąży jest test ciążowy – wykrycie w moczu gonadotropiny, która pojawia się po zagnieżdżeniu, czyli najwcześniej w 7. dniu ciąży. Jednak statystycznie co piąta kobieta, która jest w ponadtygodniowej ciąży, traci dziecko w pierwszym trymestrze, głównie za przyczyną genetycznych nieprawidłowości, to ok. 40 tysięcy osieroconych pań (liczba to może być zaniżona, bowiem wiarygodnych statystyk na ten temat nie ma, gdyż nie z każdym poronieniem kobieta trafia się do szpitala).
Czemu o tym piszemy? Ano, aby upowszechnić wiedzę, że prócz smutku, czasem tragedii wynikającej z poronienia kilkutygodniowego płodu (już 10-tygodniowego), są też wynikające z tego należności od państwa. Z dostępnych danych wiemy, że poronienia dotyczą do 30% ciąż; że rocznie rodzi się w Polsce 360 – 380 tys. dzieci; że z tego wynika, iż ok. 150 tys. płodów obumiera, a z tym związanych jest tyleż zasiłków pogrzebowych i urlopów macierzyńskich. Tak stanowi prawo i trzeba z tego korzystać.