Właśnie upływają trzy miesiące obowiązywania nowego prawa, nakładającego większe restrykcje na dłużników alimentacyjnych. Teraz państwo może zacząć wyciągać konsekwencje.
W myśl nowych przepisów osoba, której zaległości alimentacyjne stanowią równowartość co najmniej trzech świadczeń, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku. Wcześniej na takie konsekwencje narażone były tylko osoby uporczywie uchylające się od obowiązku alimentacyjnego. Wystarczało wpłacić niewielką część alimentów, by uchronić się od najgorszego. Teraz wyższa kara grozi tym, którzy nie płacąc alimentów i narażają dzieci na problemy z zaspokojeniem podstawowych potrzeb.
- W czerwcu wpadliśmy na pomysł, by do osób zalegających z płatnościami rozesłać informację, jakie grożą im konsekwencje – informuje Gdańskie Centrum Świadczeń. – To był strzał w dziesiątkę, zainteresowani zaczęli się z nami kontaktować telefonicznie i osobiście.
Jednak liczba dłużników alimentacyjnych w Rejestrze Dłużników jeszcze do lipca rosła – w ciągu trzech miesięcy przybyło 8 166 osób i na koniec lipca znajdowało się już 310038 rodziców niepłacących na dzieci. Łączny dług zwiększył się o prawie 0,5 mld zł do niemal 11 mld zł. Tylko w trzech województwach kwota zaległości alimentacyjnych przebiła kwotę miliarda złotych! Do „alimentacyjnych miliarderów” Mazowsza i Śląska dołączył Dolny Śląsk.
Np. w Gdańsku zadłużenie wobec funduszu alimentacyjnego to prawie 140 mln zł od 3,8 tys. dłużników. Rekordzista, ojciec siedmiorga dzieci, ma zaległości na ponad 260 tys. zł. Pracownicy Gdańskiego Centrum Świadczeń mają wysłać w najbliższych tygodniach na policję prawie tysiąc zawiadomień o niezapłaconych alimentach, a niepłacenie alimentów to przewinienie ponad dwukrotnie częściej spotykane wśród mieszkańców dużych miast niż w pozostałych rejonach kraju.