Uchylanie się od płacenia alimentów to przestępstwo uwzględnione w Kodeksie karnym. W ostatnich miesiącach służby ostro wzięły się do pracy. Policja nie cofa się nawet przed pokazywaniem wizerunków poszukiwanych. Policyjne kartoteki są już pełne osób ściganych za niepłacenie alimentów.
Oto 31 maja weszły w Polsce w życie nowe przepisy Kodeksu karnego. Przewidują surowsze kary dla dłużników alimentacyjnych. Nie ma już zapisu o „uporczywym” uchylaniu się od płacenia alimentów, co pozwalało na unikanie odpowiedzialności karnej, jeśli dłużnik od czasu do czasu płacił nawet drobne kwoty. Osobom, które zalegają z alimentami przez trzy miesiące, grozi do roku więzienia.
I policja faktycznie z alimenciarzami się nie patyczkuje. Wśród fotografii poszukiwanych coraz więcej jest twarzy osób ściganych za niepłacenie na rodzinę. Nawet na stronach niewielkich powiatowych komend można znaleźć po kilka zdjęć ściganych za alimenty. A funkcjonariusze zapewniają przy tym pełną anonimowość osobom, które przekażą jakiekolwiek informacje o poszukiwanych. Pamiętajmy jednak, że na ujawnienie personaliów osób ukrywających się i nie płacących na dzieci, zgodę za każdym razem wyraża sąd.
Te nowe przepisy przynoszą efekty. Choć nie minęło wiele czasu, można mówić o jakimś sukcesie w walce z alimenciarzami. Po czterech miesiącach obowiązywania prawa wyraźnie zmniejszyła się liczba niepłacących rodziców, którzy trafiają do Krajowego Rejestru Długów. Przykładowo w marcu wpisano blisko 2,5 tys. nowych dłużników alimentacyjnych, a we wrześniu – niespełna 600.
Nie wiemy, ilu niepłacących rodziców dostało wezwania do prokuratury, ale od 3 miesięcy obserwujemy wyraźny spadek liczby nowych wpisów z tego tytułu. O ile jeszcze w pierwszej połowie roku do Krajowego Rejestru Długów trafiało miesięcznie do 1,5 do 2,5 tys. nowych dłużników alimentacyjnych z długiem sięgającym od 150 do 180 mln zł, to w ostatnim kwartale mamy 450-650 nowych wpisów miesięcznie, na kwotę 90-106 mln zł. Jeśli ten trend się utrzyma, to pod koniec roku możemy się spodziewać, że długi alimentacyjne zaczną w końcu spadać.
Oczywiście nie można jeszcze mówić o spektakularnych efektach, jakie przyniosła nowelizacja Kodeksu Karnego. Nie mniej jednak zaczynają do nas docierać sygnały od samotnych matek, które mówią o ojcach spłacających drobne kwoty.
Zapewne wynika to z tego, że ci panowie, w obawie przed grzywną, opaską elektroniczną lub więzieniem, nie chcą dopuścić do „uzbierania się” zaległości wobec dzieci, które mogłyby wynieść równowartość co najmniej trzech świadczeń okresowych. Pomimo że te sygnały są sporadyczne, to i każda taka wiadomość jest dla nas krzepiąca. W końcu do dzieci trafiają należne im środki na życie, nawet jeśli są to drobne kwoty.
Jak pokazują dane Krajowego Rejestru Długów, w Polsce zasądzonych alimentów nie płaci co najmniej 324 tys. opiekunów (a nie każdy dłużnik trafia do rejestru). W sumie długi alimentacyjne w KRD wynoszą ponad 11,7 mld zł. Średnio niesolidny rodzic zalega ze spłatą przeszło 36,3 tys. zł. Najczęściej dłużnikiem alimentacyjnym jest mężczyzna (95%).
W trzech województwach Polski zadłużenie niesolidnych rodziców przekracza miliard złotych. Niechlubną trójkę regionów z największym długiem alimentacyjnym otwiera Mazowsze, gdzie 38,7 tys. opiekunów ma do oddania swoim dzieciom 1,53 mld zł. Na drugim miejscu są rodzice z województwa śląskiego – 1,32 mld zł ma do oddania 38,9 tys. dłużników. Nierzetelni opiekunowie z Dolnego Śląska mają dług przekraczający 1,10 mld zł; w tym regionie z alimentami zalega 32,6 tys. osób.
Najbardziej zadłużony rodzic, który nie wywiązuje się z obowiązku alimentacyjnego, to 50-letni mężczyzna z powiatu legionowskiego na Mazowszu. Rekordziście uzbierał się dług przekraczający 585 tys. zł. Mimo że ta kwota wydaje się wręcz nierealna, jest efektem długoletniego uchylania się od płacenia na kilkoro dzieci. Jak łatwo się domyślić, to nieuregulowane alimenty z co najmniej kilkunastu lat.
Tak nowe przepisy Kodeksu karnego już nie pozwalają unikającym płacenia alimentów na skuteczne lawirowanie przed sądem – alimenciarza można teraz skazać bez przeprowadzania skomplikowanego dowodu. Nowość polega na tym, że teraz wystarczy policzyć, czy alimenciarz nie zalega w ciągu kwartału na co najmniej trzykrotność zasądzonych alimentów. W takiej sytuacji staje się niemal z automatu przestępcą, któremu grozi do roku więzienia.
Wcześniej udowodnienie uporczywego unikania płacenia alimentów bywało trudne, a alimenciarze doskonale znali sztuczki, dzięki którym wpuszczali sąd w skomplikowany proces przeprowadzania dowodu winy. Przykład? Wystarczyło, by alimenciarz co jakiś czas przesyłał nawet małą część zasądzonych alimentów, a sąd miał kłopot z udowodnieniem mu, że jest winny „uporczywej” niealimentacji. Maksymalna kara dwóch lat za niepłacenie alimentów nie zmieniła się – obecnie na taką sankcję są narażeni ci alimenciarze, przez których dziecko znalazło się w trudnej sytuacji materialnej.
Nowe przepisy są tak proste i skuteczne, że aż za często sięgają po nie prokuratorzy – często ścigają przestępstwa popełnione przed 31 maja, czyli przed wejściem w życie nowelizacji Kodeksu karnego. Problem polega jednak na tym, że ustawodawca nie przewidział żadnych przepisów przejściowych, a Prokuratura Krajowa nie przekazała prokuratorom żadnych wytycznych, jak stosować nowy art. 209 KK w niejasnych sytuacjach.
W ten sposób prokuratorzy sami muszą interpretować nowe przepisy, co czasem oznacza łamanie zasady „prawo nie działa wstecz”. Jak bowiem przypominają eksperci, jeśli pomiędzy czynem a orzekaniem zmieniło się prawo, co do zasady stosuje się nowe przepisy, ale jeśli wcześniejsze były dla sprawcy korzystniejsze, to trzeba je zastosować. Jednak żadnych wątpliwości nie ma, gdy czyn zabroniony rozpoczął się w czasie obowiązywania starych przepisów, ale zakończył się już nowym reżimie prawnym. Wtedy zawsze stosuje się nowe przepisy.
Przypomnijmy. O skali problemu z niepłaceniem alimentów w Polsce może świadczyć łączna wartość długów alimentacyjnych. Z danych Krajowego Rejestru Długów BIG wynika, że jest to przeszło 11 miliardów złotych. A alimentów nie płaci 320 tysięcy osób, zaś średnie zadłużenie dłużnika alimentacyjnego to aż 35,5 tys. zł. 95% to mężczyźni.