Prace społeczne, ograniczenie władzy rodzicielskiej, skierowanie sporu do mediacji – taki ma być bat na osoby utrudniające byłym partnerom spotkania z dziećmi. Tyle, że na razie resort sprawiedliwości nie jest w stanie określić, kiedy prace nad projektem zostaną ukończone (są one jeszcze we wstępnej fazie i wymagają szerokich konsultacji). A zaczął o tym głośno mówić niespełna rok temu po publikacji raportu Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości (IWS) na temat skuteczności orzeczeń określających zasady kontaktów. Okazało się bowiem, że według szacunków samych sędziów rodzinnych tylko co trzecia para po rozstaniu, która spierała się o spotkania ze swoimi pociechami, przestrzega sądowych rozstrzygnięć. Ich obserwacje są zresztą zgodne z refleksjami pełnomocników reprezentujących strony: realizowanie orzeczeń o kontaktach z dziećmi to dla rodziców kolejna okazja do odgrywania się na sobie.
Wiele do życzenia pozostawia także skuteczność środków dyscyplinujących byłych partnerów. Zgodnie z art. 59815 kodeksu postępowania cywilnego sądy mogą nałożyć na ojców i matki sankcje finansowe za każdorazowe naruszenie swoich obowiązków dotyczących kontaktów (pieniądze te są wypłacane drugiemu rodzicowi). Ale jak wynika z raportu IWS, mniej więcej w co piątym przypadku osoba uprawniona nie mogła kontaktować się z dzieckiem na ustalonych zasadach, mimo że sąd już wcześniej zagroził konsekwencjami finansowymi rodzicowi sprawującemu pieczę nad małoletnim. W trzech na pięciu przypadkach wnioski o zapłatę wskazanej kwoty (składane przez pokrzywdzonego rodzica) są i tak oddalane. Co więcej, wymierzając niezdyscyplinowanemu rodzicowi sankcje pieniężne, sądy muszą uwzględnić jego sytuację majątkową. Ich wysokość często nie działa więc odstraszająco na byłych partnerów (zwłaszcza w przypadkach, gdy ukrywają swoje rzeczywiste dochody).
O bataliach rodziców dotyczących kontaktów z dziećmi kilkukrotnie wypowiadał się już Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. Ostatnio stało się to przy okazji wyroku w sprawie Wdowiak przeciwko Polsce z 7 lutego 2017 r. (skarga nr 28768/12). ETPC zauważył wówczas, że sądy doskonale zdawały sobie sprawę, że skala konfliktu byłych partnerów uniemożliwiała im współpracę dla dobra dziecka, ale to nie one są winne temu, że matki i ojcowie nie potrafią trzymać się orzeczonych ustaleń. Dlatego zdaniem strasburskich sędziów Polska w tym przypadku nie naruszyła konwencji. Ale zdarzało się już także, że ganili polskie sądy za opieszałe reakcje na przeszkody, jakie nawzajem stawiają sobie rodzice.
O nowe regulacje, które pozwoliłyby skuteczniej egzekwować rozstrzygnięcia dotyczące kontaktów, zaapelował Rzecznik Praw Dziecka – sugerował, że można by to osiągnąć np. przez prawne określenie roli kuratorów sądowych w postępowaniach wykonawczych czy też poprzez częstsze sięganie po terapię rodzinną.
Jednak wszystko wygląda na to, że resort sprawiedliwości pójdzie w nieco innym kierunku – wśród rozważanych obecnie rozwiązań jest możliwość orzeczenia kary ograniczenia wolności za utrudnianie kontaktów z dzieckiem oraz ograniczenie lub pozbawienie władzy rodzicielskiej. W grę wchodzi przede wszystkim opcja orzeczenia prac społecznych. Ale niewykluczone są także przepisy, które przymuszą skonfliktowane strony do mediacji na etapie przedsądowym. To rozwiązanie jest najlepiej oceniane przez specjalistów.
We wszelkich sprawach rodzinnych mediacja jest dobrym rozwiązaniem. Doświadczenie uczy, że chętniej i lepiej wykonuje się zobowiązania, które przyjęło się dobrowolnie, od tych, które zostały narzucone orzeczeniem sądu. Eksperci przypominają też, że choć skierowanie sporu do polubownego rozstrzygnięcia mogłoby być obowiązkowe, to przecież i tak nie da się nikogo przymusić do zawarcia ugody. Sama mediacja jest co do zasady dobrowolna i nie można od tej zasady odstąpić, bo całe postępowanie straciłoby swój sens.